Odrobina egzotyki

Wróć do strony głównej projektu

Płazy Afryki Zachodniej

Kiedy z zeszłym roku w listopadzie wybierałam się na wyprawę do Afryki Zachodniej, a konkretnie do Maroka, Mauretanii i Senegalu, spodziewałam się tam zobaczyć wiele gadów, w końcu w planach była głównie pustynia Sahara i góry Atlas. Gady rzeczywiście nie zawiodły, dużą niespodzianką natomiast była obecność płazów na środku pustyni. Oczywiście, nie na wydmach tylko w oazie, tym niemniej zaskoczyła mnie ilość płazów zamieszkujących tak niewielki obszar, otoczony ze wszech stron morzem piasku.

W kanałach nawadniających obszar oazy naliczyliśmy dziesiątki ropuch, należących do dwóch gatunków. Pierwsza z nich to ropucha berberyjska (albo mauretańska) Bufo mauritanicus (po angielsku Berber Toad), o pięknym plamistym ubarwieniu, wykazującym dużą zmienność w wielkości i rozmieszczeniu plam. W bardziej specjalistycznych opracowaniach gatunek ten figuruje jako Amietophrynus mauritanicus (Schlegel 1841). Samce ropuchy berberyjskiej dorastają do 13 cm, a samice do 15 cm długości. Na beżowym tle ich grzbietu rozmieszczone są brązowe, oliwkowe, pomarańczowe lub czerwonawe plamy, obrzeżone ciemniejszą obwódką. Istnieją też osobniki o jednolitym, piaskowym ubarwieniu. Odżywiają się głównie chrząszczami, rozród odbywają w zbiornikach wody słodkiej lub lekko słonej, a samica składa od 5 do 10 tysięcy jaj ułożonych w czterech sznurach. W latach o niesprzyjających warunkach ropucha ta w ogóle nie przystępuje do rozrodu. Oprócz Maroka, gatunek ten zamieszkuje także Tunezję i Algierię. W górach Atlas spotyka się go do wysokości 2650 m n.p.m. Na początku ubiegłego stulecia został introdukowany do Hiszpanii, w sąsiedztwie Parque Natural los Alcornocales, gdzie niewielka populacja prawdopodobnie utrzymuje się do dziś.

Drugim mieszkańcem oazy była dobrze nam znana z Europy (i Polski) ropucha zielona Pseudepidalea (Bufotes lub dawniej Bufo) viridis. Osobniki spotykane w Maroku różnią się trochę od tych, występujących w Polsce, mają bowiem wyraźną jasną linię kręgową, zupełnie jak nasza paskówka (Epidalea calamita). Pozostałe cechy, w tym zwłaszcza przepiękne, zielono-złote oczy oraz przypominające wojskowe moro plamy, są już takie same, jak u naszej ropuchy zielonej.

Na terenie innej oazy natrafiliśmy na dużą studnię, w której żyły niewielkie, brunatno ubarwione żaby. Nie wiem niestety, co to za gatunek – studnia była głęboka i tylko dzięki użyciu teleobiektywu mogliśmy je dokładnie obejrzeć. Pewnym zgrzytem była dla nas obecność sporej ilości śmieci w studni, podobnie zresztą jak w jej otoczeniu. Niestety, ani w Maroku ani w Mauretanii nie ma dobrze rozwiązanej gospodarki odpadami i śmieci wyrzuca się gdziekolwiek. Za każdym razem, kiedy zbliżaliśmy się do kolejnej miejscowości, najpierw po obu stronach drogi pojawiały się sterty śmieci, a zaraz później ludzkie osiedla.

Jeśli ktoś z Was rozpoznaje któreś z opisanych przeze mnie płazów, proszę o komentarz, zwłaszcza, jeśli się mylę.

Ania Krzysztofiak

Płazy Azji Południowo-wschodniej

Podróżując po Azji Południowo-wschodniej (Tajlandia, Kambodża, Malezja) miałam okazję zobaczyć z bliska, a także, co nie mniej ważne – usłyszeć i poczuć, oszałamiające bogactwo przyrody tej części świata. Nastawiliśmy się głównie na motyle i inne owady, jednak przy okazji spotkaliśmy także przedstawicieli herpetofauny.

W samej Tajlandii występuje około 115 gatunków płazów (przypomnę, że u nas zaledwie 18), nic więc dziwnego, że nie pokuszę się o zidentyfikowanie wszystkich spotkanych przez nas gatunków. Niektóre są jednak na tyle charakterystyczne, że łatwo je rozpoznać.

W malutkim, zapuszczonym ogródku przylegającym do hotelowego pokoju, który zajmowałam w Siem Reap w Kambodży, nocą pojawiały się niezwykłe dla nas zwierzaki, w tym i płazy. Jednym z nich była termitówka południowo-azjatycka (po nagielsku Banded bullfrog) Kaloula pulchra z rodziny żab wąskoustych Microhylidae. Ten stosunkowo niewielki płaz (7-8 cm długości ciała) jest charakterystycznie ubarwiony: brzuch ma kolor kremowy, grzbiet i boki są brązowe z ciemniejszymi plamkami i mniej lub bardziej wyraźną czarną linią środkową, natomiast po bokach, od nosa do nasady tylnych nóg, ciągnie się ciemnoobrzeżony jasny pas o nieregularnych brzegach. Boczne pasy mogą też przybierać kolor od miedzianobrązowego, przez beżowy po łososioworóżowy. Samce są nieco mniejsze od samic i mają ciemniejsze podgardle (podobnie jak nasze rzekotki). Żyją około 10 lat.

Termitówki zamieszkują duży obszar Azji Południowo-wschodniej, spotyka się je głównie na dnie lasów, na polach ryżowych, a nawet w domach. W ciągu dnia ukrywają się w norkach, wśród roślin i spadłych liści, nocą polują na wszelkiego rodzaju owady (w tym mrówki i termity) i inne bezkręgowce, co zapewnia im przychylność rolników. Przy niesprzyjających warunkach (np. w czasie suszy) zakopują się i przechodzą w stan diapauzy, czekając na deszcz. Przed drapieżnikami bronią się za pomocą trującej, kleistej substancji wydzielanej z gruczołów skórnych. Potrafią też szybko nadymać ciało, by wydawać się większe. W czasie godów wydają dźwięki przypominające porykiwanie bydła.

W czasie zwiedzania jednego z najciekawszych zabytków tej części świata – osławionego Angkor Wat, natknęliśmy się na stworzenie nie przypominające żadnego z naszych płazów. Podejrzewam, że był to Glyphoglossus molossus, zwany po angielsku Baloon Frog. Jeśli chcecie wiedzieć, skąd wzięła się ta nazwa, wystarczy zajrzeć na strony internetowe poświęcone temu gatunkowi – samiec podczas wydawania głosu nadyma się do takich rozmiarów, że wygląda jak balon, w który ktoś wtopił żabkę – wystają jej tylko tylne nogi!

Jego naturalnym siedliskiem są lasy i mokradła, położone w Laosie, Kambodży, Birmie i Tajlandii. Większość czasu spędza w ukryciu, mieliśmy więc sporo szczęścia widząc go w świetle dziennym. Rozród odbywa w stałych i okresowych zbiornikach wodnych. Należy do płazów często chwytanych przez ludność miejscową w celach konsumpcyjnych, zwłaszcza w porze rozrodczej, kiedy jest łatwy do znalezienia.

Na terenie Angkor Wat, wśród opadłych liści widzieliśmy również dziesiątki małych żabek, doskonale wtapiających się w otoczenie dzięki ochronnemu ubarwieniu. Często zauważaliśmy je dopiero wtedy, kiedy się poruszyły. Poszperałam trochę w Internecie i znalazłam żabki, które bardzo przypominają te z Angkor Wat. Nazywają się Fejervarya limnocharis - ich cechą charakterystyczną jest jasna linia kręgowa na grzbiecie. Piszę o nich „żabki”, największe z nich miały bowiem zaledwie około 2 cm długości.

Po chwili zastanowienia muszę przyznać, że najczęściej widziane przez nas podczas całej wyprawy płazy leżały na ladach straganów lub na talerzach. Spożywanie tego rodzaju mięsa jest w Azji Południowo-wschodniej bardzo popularne i nie ma się co dziwić, w końcu płazy są łatwo dostępnym, wartościowym źródłem białka. Odpowiednio przyrządzone stanowią smaczny i pożywny posiłek. W Kambodży np. można spróbować żab z grilla, w Bangkoku natomiast smażone w oleju malutkie żabki uznawane są za jedną z popularnych przekąsek. Dla nas, europejczyków, stragan z całym wachlarzem smażonych „ciekawostek” – żabek, owadów (w tym również ich larw i poczwarek), sałatką z mrówek czy rarytasem w postaci smażonych skorpionów, jest raczej fotograficzną ciekawostką i okazją do przeżycia „kulinarnej grozy”, dla tubylców jednak to naprawdę coś do zjedzenia.

Jeśli ktoś z Was rozpoznaje któreś z opisanych przeze mnie płazów, proszę o komentarz, zwłaszcza, jeśli się mylę.

Ania Krzysztofiak